czwartek, 25 lipca 2013

Dlaczego nie można wypuszczać kobiety do miasta?

Witajcie 
  Kochani w Anglii dalej prawdziwe lato. Każdego dnia średnia temperatura to 25-28'C. Po pracy wskoczyłam szybko do swojej 'żaby' i prędko pojechałam załatwić ważną dla mnie sprawę w mieście obok. Poszłam jeszcze do Primarku oddać koszulki, które okazały się za duże i zaszłam jeszcze po kilka rzeczy, które mnie interesowały. Oczywiście jedne rzeczy były potrzebne, a drugie no cóż weszły same do koszyka nie wiem jak one to robią? Szybka relacja czym mogę się Wam pochwalić ( a tak naprawdę nie jestem chwalipiętą i nie umiem się chwalić) : 

Sukienka SH: Nowa była z metką Next, w rozmiarze 10 idealna na letnie dni, pokaże się Wam w niej niedługo 

Next sukienka
Next
 Do koszyka trafiły też i kosmetyki, jedne bardzo potrzebne, drugie mniej, a trzecie przypadkowe zdobycze:


Krem do stópek zmęczonych aż całe 45p tak mi się opakowanie spodobało, że musiał być mój. Zobaczymy jak się będzie mi go używało. Czy moje stópki będą mniej zmęczone? 

Krem do stópek
 Oliwka dla dzieci... Kupiłam ją tylko ze względu na to, że jest zaopatrzony w atomizer. Mam zamiar używać jej do olejowania włosów. Jak widać była przeceniona :) A ja przeceny lubię nie ukrywam tego.

Oliwka do ciała




Ten zakup to był strzał w dziesiątkę. Spełniło się moje marzenie :) Essiaki, Essiaki, Essiaki i to jeszcze piękne kolorki. Nie ma to jak łupy z TKMaxx'a. Trzy cudowne Essie. 

Essie lakiery do paznokci
Essiaki
 Jako, że moja ulubiona woda termalna sięga dna kolejne opakowanie musiało się pojawić. Najlepsza jak dla mnie woda termalna  to od Avene: 

Woda termalna Avene
Nie mogłam też przejść obojętnie obok tych kubeczków, żeby kawkę i herbatkę lepiej nam się piło nic innego nie poprawia tak smaku i aromatu jak czerwone kubeczki: " Keep calm & carry on "

Keep calm & carry on
A na koniec ta Panna Kaczka będzie pływać w wannie kiedy mój Najukochańszy będzie brał kąpiel. Pojawiła się we mnie chęć przypomnienia mojemu Mężowi czasów dzieciństwa kiedy to miał taką kaczuszkę. 

Munchin Kaczuszka

 Teraz już wiecie dlaczego nie można wypuszczać kobiety do miasta. Czy Wy też tak macie, że idziecie po jedną rzecz, a wracacie z kilkoma?

Pozdrawiam Was wciąż bardzo ciepło z gorącej Anglii
Wasza zapracowana 


poniedziałek, 22 lipca 2013

Maybelline Mint for life super stay 7 days

Witajcie 
   Kochani Moi obiecałam już wcześniej  recenzje lakieru do paznokci:
Maybelline Super Stay 7 days Gel Nail Color

Maybelline Super Stay 7 days Gel Nail Color
Hmmm, hmmm od czego tu zacząć... Jestem nim z lekka zniesmaczona. Kolor kiedy wybierałam tak bardzo mnie oczarował, że nie mogłam się powstrzymać. Stwierdziłam, że muszę go mieć przyniosłam do domu i czekałam na chwilę kiedy będę mieć na tyle wolnego czasu by móc go zaprezentować na swoich dłoniach. Kiedy nastąpił ten dzień i zaczęłam malować paznokcie myślałam, że coś mnie strzeli. Pewnie chcecie wiedzieć dlaczego? 
Otóż już na dzień dobry zaczął mnie denerwować pędzelek: 

Maybelline Gel Nail Color Super Stay 7 days
 Niby szeroki pędzelek, który ma pomagać w rozprowadzaniu lakieru na płytce paznokciowej. Jak na mój gust nic innego ten pędzelek nie robił tylko uprzykrzał malowanie. Każde jedno pociągnięcie tym lakierem to było rozmazywanie lakieru po płytce. Lakier był nierównomiernie rozprowadzany, a przy tym niesamowicie go smużył. Były takie sytuację, że lakier zmywałam jeszcze nim pomalowałam go w połowie. 
Maybelline Super Stay 7 days jest konsystencji żelowej. Niby nowa technologia, a wcale nie zauważyłam w tej technologii żadnego plusu. Jak tylko już udało mi się pomalować paznokcie to zaczęły na paznokciach zostawać dziwne pęcherzyki, które później pękały i pozostawały na paznokciach małe '' kratery ''. 
A najgorsze już przyszło następnego dnia kiedy po jednym dniu zaczął się lakier zdzierać. Po całym dniu wieczorem zauważyłam też dziwne pęknięcia lakieru.

Maybelline Super Stay 7 days
 Z tego co na buteleczce producent obiecuje lakier ma pozostać 7 dni. Hmmm jeśli takie są obietnice, to ja przepraszam bardzo, ale to obiecanki cacanki, a zadowolenia brak. 
Nie wiem co robić? Dać mu jeszcze szanse i spróbować jeszcze raz ? Sama nie wiem, uwiódł mnie kolorem Maybelline Mint for life i pozostawił z mieszanymi uczuciami. Co robić Kochani, co robić ? 

Maybelline Gel Nail Color


A może Wy macie jakieś doświadczenia z lakierami o konsystencji żelowej i dacie mi jakąś dobrą radę jak malować paznokcie moją cudowną miętką? Czekam na Wasze pomocne rady?
Pozdrawiam miętowo 



niedziela, 21 lipca 2013

Korektor Lasting Perfection od Collection 2000

Witajcie 
  Długi czas szukałam dobrego i niedrogiego korektora. Moje poszukiwania kończyły się fiaskiem. Pewnego razu będąc w Superdrugu, spojrzałam na szafę kosmetyczną Collection2000. Tam właśnie przyjrzałam się temu korektorowi Lasting Perfection. Nie żałowałam, że go wzięłam do swojego koszyka. A dlaczego zaraz Wam wyjaśnię?

Collection2000 korektor

OPAKOWANIE I WYGLĄD:
Opakowanie przypomina wyglądem błyszczyk z gąbeczką. Tyle, że nie jest to błyszczyk, a korektor. Wygodna w użyciu gąbeczka, za pomocą której prosto możemy aplikować korektor na twarz. Patyczek na którym jest umieszczona gąbeczka jest standardowej długości co też jest wygodne w czasie nakładania go na nasze niedoskonałości. Uważam, że jeśli chodzi o zachowanie higieny gąbeczki możemy co jakiś czas przemyć ją mydłem antybakteryjnym, wysuszyć i dalej zamknąć z buteleczce chroniąc przed bakteriami.

Collection2000
Jeśli chodzi o wygląd muszę przyznać, że napisy na opakowaniu są wykonane z bardzo słabo ze słabego tuszu, gdyż po kilkakrotnym użyciu, trzymaniu opakowania w dłoni niestety literki się zacierają i znikają z opakowania.

KONSYSTENCJA:
Sam korektor jest dość zbity i treściwy. Nie jest on ciężki w sensie konsystencji, powiedziałabym, że jest dość lekki. 

KOLOR:
Kolor, który wybrałam to kolor oznaczony numerkiem 2 o nazwie light. Dla mnie jak najbardziej trafiony.

Light 2

Collection2000 Lasting Perfection
Jest to odcień dość ciepły, nieco zbliżony do kolorku brzoskwini z taka delikatną nutą różu.

CENA:ok. Ł 4,5

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Jeśli chodzi o sam korektor jestem z niego bardzo zadowolona. Bardzo dobrze kryje cienie pod oczami oraz liczne niedoskonałości w postaci krostek, blizn, zaczerwienień bądź też jakichkolwiek przebarwień na skórze twarzy. Moim zdaniem spisuje się na medal. Doskonale współpracuje z sypkimi pudrami oraz podkładami. Nie roluje się, trzyma się dość długo na skórze. Szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Jest naprawdę rewelacyjny i nie wyobrażam sobie poszukiwania jakiegokolwiek innego korektora. Jest godny polecenia dla wszystkich osób, które potrzebują dobrego krycia niedoskonałości. Jeśli chodzi o mnie pasuje mi ten korektor pod każdym względem cenowym, jakościowym i nawet pod względem aplikacji jest wygodny i poręczny.

A czy Wy miałyście już okazję poznać korektor Last Perfection od Collection2000? A może są lepsi od niego i godni polecenia? Czekam na Wasze opinie? 

Pozdrawiam Wasza


środa, 17 lipca 2013

Avene Very High Protection Cream SPF 50+ Chroń się przed słońcem

Kochani!
 Tegoroczne lato w Anglii wszystkich zaskoczyło. Na początku sobie słoneczko świeciło, świeciło i tak ta chwila trwa do teraz kiedy są upały. I kto by pomyślał, że Anglia tylko jest skazana na mgłę i deszcz? Od kiedy rozpoczęły się te gorące dni pobiegłam do Bootsa by zakupić sobie coś z filtrem. Wyboru za dużego nie miałam. Chciałam się skusić na La Roche Posay, ale niestety akurat go nie było i zdecydowałam się na: Avene Very High Protection Sun Cream SPF 50+

Avene Very High Protection Sun Cream SPF 50+
Szybka recenzja jeśli chodzi o mojego ochroniarza od promieni słonecznych.

OPAKOWANIE I WYGLĄD:
Opakowanie w formie miękkiej, plastikowej tuby o pojemności 50ml. Tubka wygodna w użyciu, gdyż spokojnie można ją postawić do góry nogami i kremik spływa nam prosta do ujścia tubki. To co mi się spodobało to, że opakowanie jest zaopatrzone w dozownik. Dzięki temu jest dużo prostsza aplikacja. Poza tym na dozownik nakłada się plastikową przezroczystą nakrywkę.

Avene krem SPF 50+
Można spokojnie ten kremik nosić w torebce ze względu na jego wielkość i pojemność. Sam wygląd opakowania jest prosty bez zbędnych udziwnieniem. Pomarańczowe opakowanie plus białe napisy. 

Avene SPF 50+





 KONSYSTENCJA:
Większość kremów z Avene przybiera formę delikatnie lejących się kremów, nie są mocno zbite. Ten też taki nie jest. Krem jest koloru białego. 

Avene krem przeciw promieniom słonecznym z wysokim filtrem 50+

Szybko się wchłania, nie pozostawia lepkiej warstwy, ale jeśli za dużo go rozprowadzimy na buźce pozostawia białe "placki".  Dlatego zawsze po tym jak go rozsmarowuje sprawdzam kilka razy w lusterku czy nie mam żadnych białych "placków" czy też plam.

ZAPACH:
Krem nie posiada żadnego zapachu według mnie.Trudny jest do zidentyfikowania. Pachnie tylko w momencie kiedy wyciskam go z tubki, ale po nałożeniu już nic nie czuję. 

DZIAŁANIE:
Krem firmy Avene ma chronić przed promieniami słonecznymi. Posiada wysoki filtr, bo aż 50+. Zabezpiecza skórę przed działaniem promieni UVB i UVA. Krem według informacji na opakowaniu jest wodoodporny i ma chronić przez długi czas. 

Avene Very High Protection 50+

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA: 
Jestem wielką fanką firmy Avene wspominałam już o tym wiele razy. Jeśli chodzi o ten krem hmmm miałam mieszane uczucia do niego na początku stosowania. Mam wrażenie, że kiedy nakładałam większą warstwę na buźkę wyglądałam jakbym nasmarowała się czymś białym. Później miałam wysyp zaskórników, ale...No właśnie małe, ale... Moja skóra musiała się chyba do tego kremu przyzwyczaić, a ja musiałam znaleźć swoją odpowiednią dawkę. Kiedy się już nauczyłam aplikować ten krem na buźkę jestem z niego bardzo zadowolona. Szybko się wchłania, moja buźka jest chroniona przez cały dzień przed słońcem i dodatkowym atutem jest nawilżenie. Świetnie współpracuje w podkładem. Nie roluje się, nie klei, nie lepi. Jak dla mnie jest bardzo dobrym kremem z tak wysoką ochroną przeciwsłoneczną.

A jakich kremów z filtrem Wy używacie? Może znacie jakieś inne kremy godne polecenia? Chętnie poznam Wasze opinie. Tymczasem pozdrawiam Was z gorącej Anglii







poniedziałek, 15 lipca 2013

Lipcowe nowości...

Kochani!
  Dzisiaj miał się pojawić zupełnie inny post, ale nie mogłam się jakoś powstrzymać i pokazać Wam co się pojawiło w mojej kosmetyczce w tym miesiącu.

Batiste, Soap&Glory, Sally Hansen, The Body Shop


Będąc w Bootsie skusiłam się na odżywczą mgiełkę do włosów firmy Batiste. Postaram się by pojawił się dość szybko post o tej nowości. Nie mogłam przejść obojętnie obok żelu pod prysznic Soap&Glory Sugar Crush. Ten zapach porwał mnie do szybkiego włożenia go do koszyka.
W Superdrugu kupiłam Sally Hansen sztuczne rajstopy w kolorze light glow. Chcę je wypróbować kiedy będę w Polsce na wakacjach. Będąc na przecenach The Body Shop kupiłam żel pod prysznic z serii Earth Love o zapachu ogórka i mięty. O wszystkich lipcowych nowościach pojawią oddzielne posty. 
Wczoraj po południu mój kochany Mąż postanowił mnie zabrać na szybki wyjazd do miasteczka obok. 

Lush, szampon w kostce New, odżywka Jungle i kula Butterball do kąpieli
Oczywiście sam poszedł obejrzeć to co jego interesowało, a mnie wysłał do Lusha. W sklepie Lush postanowiłam zakupić sobie szampon w kostce New, a przy okazji pani namówiła mnie odżywkę w kostce Jungle. Jak już skończę swój szampon i odżywkę, których używam do tej pory zabieram się za słodkości nowości z Lush'a. A w przyszły weekend zrobię sobie domowe SPA z cudownie pachnącą kulą do kąpieli Butterball. 
Miałam nic już nie kupować, ale niestety przeceny i niektóre nowości mnie skusiły.

A na co Wy skusiłyście się w tym miesiącu? 
Pozdrawiam Was ze gorącej Anglii


środa, 10 lipca 2013

Balea żel pod prysznic z kokosem i kwiatem tiare

Witajcie Kochani!
  Dawno nie było żadnej recenzji o żelu pod prysznic. Do tego posta zbierałam się, zbierałam i zebrać nie mogłam. W końcu chyba dojrzałam do sytuacji, że jednak trzeba było dodać swoje pięć groszy na temat żelu pod prysznic Balea o zapachu kokosu i kwiatu tiare:

 
Balea żel pod prysznic z kokosem i kwiatem tiare




Kosmetyki firmy Balea są znane w niemieckich sklepach DM, ale również są osławione przez blogerki. Skoro wszyscy już coś mieli z Dm-u ja też zapragnęłam przetestować coś innego. Za sprawą mojego Taty, który był w Niemczech i tu ukłon w jego stronę, mogłam zdobyć ten właśnie żel pod prysznic. 

OPAKOWANIE I WYGLĄD:
Plastikowa butelka z zatrzaskiem. Nie trzeba się siłować z otwieraniem i z zamykaniem butelki. Wygodnie trzyma się w dłoni. Opakowanie zwyczajne, szata graficzna w kolorach błękitu i bieli, do tego obrazek kokosu i kwiat tiare zachęca do używania go.

Balea- żel pod prysznic

Balea- żel pod prysznic kokos i kwiat tiare
Pojemność standardowa czyli 250ml. Do tego butelkę można spokojnie postawić sobie pod prysznicem lub na wannie do góry nogami, nie ma problemu z żadnym przewracaniem się, a dzięki temu każdą jedną resztkę kosmetyku można zużyć do końca. 

KONSYSTENCJA:
Półprzezroczysty, lejący się żel. W połączeniu z wodą dobrze się pieni i bez problemu się zmywa z ciała. 

Balea


ZAPACH:
Zapach kokosowy w połączeniu z kwiatem tiare, osobiście to odczuwam zapach kokosu, ale nie jest dość intensywny, a do tego kwiat tiare, który dla mnie przypomina bardziej zapach wanilii. Takie połączenie kokosu z wanilią. Zapach nie pozostaje na długo. W czasie kąpieli kiedy myjemy ciało jest wyczuwalny, ale zaraz po zmyciu ciała wodą zapach znika. Nie wiem, czyżby zapach tak szybko się ulatnia?

DZIAŁANIE:
Żel pod prysznic dobrze myje i usuwa zanieczyszczenia z ciała. Tyle, co ja w nim zauważyłam.

MOJA OPINIA I SPOSTRZEŻENIA:
Chyba zacznę od słów: " Jak ma zachwycać, skoro mnie nie zachwycił ". Tak niestety dla mnie ten żel pod prysznic okazał się przeciętniakiem. Spodziewałam się wystrzału fajerwerków, kiedy zaczęłam go używać. Myślałam, że nawilży moją skórę. Jedynie co zauważyłam, że dobrze się nim myje ciało tylko tyle. Zapach pozostaje na chwilkę, a później po nim ani widu, ani słuchu.

A Wy Kochani co sądzicie o żelach pod prysznic firmy Balea? Może też go miałyście i macie zupełnie odmienne zdanie od mojego? 



Pozdrawiam Was z gorącej Anglii i czekam na Wasze opinie 

Wasza 


czwartek, 4 lipca 2013

Zabawa w taga: Bez czego nie możesz się obejść? czyli 5 niezbędników

Kochani 
Pierwszy raz zostałam otagowana i biorę udział w tej zabawie za sprawą przemiłej blogerki justynka sbg bloguje. Dziekuję Ci serdecznie za zaproszenie.  


Zasady zabawy skopiowałam od Justyny z bloga: 
Wymieniamy 5 kosmetyków bez których nie mogłybyśmy żyć,z którymi trudno nam byłoby się rozstać i krótko uzasadniamy swój wybór.

Następnie tak jak w metodzie łańcuszkowej: nominujemy do Tagu kolejne 5 blogerek (oczywiście można więcej).

Wstawiamy również powyższy baner.
 

Tak naprawdę trudno było mi się zdecydować, bo gdybym zaczęła wymieniać i dodawać zdjęcia to byłoby tego dużo, dużo więcej. 
Pierwszym moim ulubieńcem, który jest ze mną już bardzo długo jest niezawodny Lady Speed Stick o zapachu orchard blossom. Nie wiem, bo nigdy nie liczyłam ile opakowań zużyłam, ale zawsze sięgam po niego. Nie wyobrażam sobie, że po kąpieli miałabym go nie użyć. Skutecznie chroni mnie przed poceniem się.

Lady Speed Stick
Moją ulubienicą o każdej porze roku jest niezastąpiona woda termalna Avene. 

Avene - Eau Thermale Spring Water 
Świetnie nawilża, cudownie odświeża i przede wszystkim koi moją skórę twarzy. Jak dla mnie moja numer jeden wśród wód termalnych. 
Nie mogłam się powstrzymać by Wam również nie wskazać mojego ulubieńca jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną. Tutaj też pojawi się krem do twarzy mojej ulubionej firmy czyli Avene.

Avene- krem z filtrem 50+
Do tej pory nie używałam tak wysokich faktorów, szukałam jakiegoś dobrego kremu. Zdecydowałam się na Avene. O tym kremie pojawi się oddzielny post, ale jedno co mogę napisać dobra ochrona przeciwsłoneczna, bez lepkości na skórze, a przy tym nie trzeba się martwić o nawilżenie.
Jeśli chodzi o dalszych moich niezbędników tutaj musi się pojawić mój cudowny, bajecznie pachnący i dobrze zdzierający peeling do ciała Soap&Glory. Dla mnie mój numer jeden wśród peelingów do ciała. Jestem w nim zakochana od samego początku nie ma jak dla mnie lepszego.

Soap&Glory - Sugar Crush, Body Scrub

 Jeśli interesuje Was dłuższa recenzja odsyłam Was tutaj
  Na koniec mojej piątki musi pojawić się olejek arganowy, który mimo dość nieciekawego zapachu jest rewelacyjny.

MiaFlora- Moroccan Argan Oil (olejek arganowy )

 Nie umiem się bez niego obejść. Używam go do pielęgnacji twarzy, ciała, włosów. Bardzo dobrze nawilża, ujędrnia i przywraca blask skórze. Stosuję go do maseczek na twarz, mieszam go niekiedy z kremem pod oczy, nawilżam skórki wokół paznokci, używam do końcówek na włosy. Nie trzeba go dużo, a potrafi zdziałać cuda. Dla tych co nie wiedzą to czysty olejek arganowy nie pachnie za ładnie, ale czego nie robi się żeby poprawić jakieś swoje niedoskonałości.
Mogłabym tutaj napisać kosmetyczną Love Story o moich niezbędnikach kosmetycznych. Dzisiaj również pojawił się mały problem, bo trudno mi było zdecydować się kto będzie miał szansę zabłysnąć jeszcze raz w poście. 

A czy Wy macie również swoich kosmetycznych ulubieńców-niezbędników? Miło by było ich poznać? Czekam na Wasze propozycje? 
Serdecznie pozdrawiam 


P.S.Skoro ja mogłam być zaszczycona braniem udziału w TAG-u nominuje do dalszej zabawy kolejne osoby i życzę dobrej zabawy:

  • http://hellolexi.blogspot.co.uk/
  • http://toniakosmetycznie.blogspot.co.uk/
  • http://panidomunazakupach.blogspot.co.uk/
  • http://fraise26.blogspot.co.uk/
  • http://mylittle-pleasures.blogspot.co.uk/